To co się dzisiaj wydarzyło w Smoleńsku nadal wydaje mi się być scenariuszem z filmu science-fiction. To wydarzenie bez precedensu. Cios podobny do tego zadanego przez NKWD 70 lat temu. Nie chce mi się wierzyć w prawdziwość tej katastrofy. Wczoraj w nocy w pubie czytałem na onecie, że według najnowszych sondaży Lech Kaczyński dogania Komorowskiego (śmiałem się w sercu, pewnie dziadu, doganiaj i tak przegrasz). A dzisiaj Polska nie ma prezydenta. Nie kochałem Kaczyńskiego, ale było nie było, to była głowa naszego Państwa. Nie życzyłem mu dobrze, ale szkoda mi tego, że tak skończył.
Wraz z nim zginęła cała grupa osób mających większe lub mniejsze znaczenie dla naszego Państwa. Jeszcze kilka dni temu widziałem w telewizorni Gęsicką grzmiącą na konferencji prasowej PiSu. Dopiero co Kurtyka wypowiadał się dla wiadomości TVP w sprawie ustawy o IPN. Wczoraj Skrzypek interweniował na rynku walutowym. Jaruga-Nowacka i Szmajdziński uczestniczyli w Manifie w blasku reflektorów i piknikowej atmosferze. Wczoraj Stasiak wypowiadał się na temat uczestnictwa Prezydenta na obchodach zwycięztwa nad Niemcami w Moskwie. Putra niedawno zgolił wąsy i poruszył tym wszystkie media.
To mi się w pale nie mieści.
Nizależnie od poglądów, strony zajmowanej na scenie politycznej, od mojej chęci lub niechęci do zmarłych osób: requiescat in pace.
One Page Rules - czyli, jako wpadłem w paszczę szaleństwa
2 miesiące temu
opinie: 5 Prześlij komentarz
10 kwietnia 2010 17:46
podpisuję się obiema rękami. kaczyńskiego nie darzyłam przesadną sympatią, ale przykro bardzo, że zginął a wraz z nim tylu ludzi. i najbliższa nam tu na śląsku krystyna bochenek. wspominałyśmy dziś z mamą jak chyba ostatnio wywalczyła, by nikiszowiec był pomnikiem historii... kosmos.
11 kwietnia 2010 18:12
Pokój duszom tragicznie zmarłych ale nigdy nie zapomnę prawdziwego oblicza prezydentury tego "wielkiego Polaka" który był kumplem Juszczenki, mecenasa banderowskich zbrodniarzy i szaleńca Saakaszwilego.
12 kwietnia 2010 14:02
Sim - mi się jednak wydaję, że to nie jest czas, aby wdawać się w jakieś polityczno-historyczne rozważania i dywagacje. Także nie uważałem Lecha Kaczyńskiego za dobrego prezydenta, ale roztrząsanie takich niuansów polityki w momencie kiedy cała niewyobrażalna tragedia jest jeszcze tak świeża, wydaje mi się dość niestosowane i małostkowe. Chyba w takiej chwili te wszystkie spory powinniśmy pozostawić za sobą.
12 kwietnia 2010 21:41
Przyznaję rację, ale robię to chyba podświadomie jako kontrę przeciwko tym wszystkim, którzy teraz rozdzierają szaty, a jeszcze tydzień byli zagorzałymi antykaczystami i michnikowcami. Przypomina mi to biblijną palmową niedzielę w odwróconym porządku, i totalnie zniesmacza. Szczyt ułudy.
13 kwietnia 2010 09:09
No tutaj się już zgodzę, że niektórzy nieźle przesadzają z rozdzieraniem szat. Lech Kaczyński zapisał się w historii, ale dla mnie wielkim człowiekiem jednak nie był (powiedzmy, że taki tytuł można by zarezerwować w 20 i 21 wieku dla górka kilkunastu osób). Nie zgadzam się np. że Stadion Narodowy powinien być nazwany jego imieniem (jeżeli już jakieś musi mieć to ew. proponuję Kazimierza Górskiego).
Prześlij komentarz