"Żmija"

2010-02-13
 
 
 Edit Post
Po kilku latach przerwy Andrzej Sapkowski powrócił na półki księgarskie z nową powieścią wydaną przez wydawnictwo Supernowa – „Żmija”. Jeden z najbardziej poczytnych autorów polskiej fantastyki ukazuje nam swoje nieznane oblicze.

Jego osiągnięcia są powszechnie znane i lubiane. W „Wiedźminie” uroczył nas światem, lekkością języka i doskonałym warsztatem literackim. Trylogią husycką ugruntował pozycję mistrza fantasy, udowadniając, że można ten gatunek podsunąć dojrzałemu odbiorcy o dużym oczytaniu i wiedzy. Włożył w to wiele pracy – dotarcie do materiałów źródłowych, opanowanie języka staropolskiego i ówczesnych makaronizmów oraz ram historycznych.

„Żmija” może być dla fana Sapkowskiego dużym zaskoczeniem, gdyż mamy tu do czynienia z czymś na kształt paradokumentu z niewielką domieszką fantastyki (autor zapewniał, że będzie jej dużo…). Ponadto objętość powieści nie zachwyca – zaledwie 220 stron.

W „Żmii” autor przenosi nas w drugą połowę lat osiemdziesiątych, do ogarniętego wojną Afganistanu. Praporszczyk (chorąży piechoty) Paweł Lewart wraz z grupą żółtodziobów zostaje przeniesiony do umocnionego posterunku pilnującego okolice drogi łączącej Kabul i Bagram z Dżalalabadem. Dni służby mijają na patrolach, nocnych ostrzałach z autochtonami, piciu, paleniu marihuany i szprycowaniu się heroiną. Marazm i nuda towarzyszące pilnowaniu przełęczy mijają w momencie, kiedy Lewart spotyka tytułową żmiję – uosobienie nadprzyrodzonej mocy, która od wieków chroni Afganistan przed podbojem.

Żmija jest jedynym wątkiem fantastycznym w tej stricte wojennej powieści. Po za tym elementem książka jest niezwykle realistyczna. Momentami, aż do bólu. Historia niewielkiego oddziału ulokowanego gdzieś w górach Afganistanu opisana jest nazbyt szczegółowo. Widać ogrom pracy włożony w dotarcie do materiałów źródłowych oraz czas spędzony z żołnierzami. Skutkuje to nadmierną dbałością o detale techniczne – nazewnictwo broni i terminów wojskowych – oraz językowe. Kiedy dołoży się do tego masę historycznych nazw geograficznych, imion, nazwisk oraz wtrętów z języków rosyjskiego i arabskiego to wychodzi paradokument, nie powieść fantastyczna. Zamieszczony z tyłu książki słowniczek wyjaśnia większość terminów, jednak częste wertowanie go w poszukiwaniu znaczenia „ka-pe-em” czy „ka-pe-pe” z biegiem czasu robi się nużące. Doceniam ogromną wiedzę autora i jego chęć realistycznego oddania klimatu zdegenerowanej Armii Czerwonej u schyłku działań w Afganistanie, lecz to nie sprawia, że książka będzie interesująca.

Kreacja bohaterów leży. To właśnie z niej, między innymi, słynął kunszt Sapkowskiego. Geralt, Jaskier czy Reynevan to były postaci z krwi i kości. Lewart, jako główny bohater zupełnie nie przekonuje. Niby też jest outsiderem, który nie potrafi odnaleźć się w swoim świecie, niby armia jest jakimś jego sposobem na życie, lecz przedstawione jest to na siłę. Pozostałe postaci poznajemy po krótkich notkach biograficznych, a nie po czynach jak zwykł nam swoich bohaterów przedstawiać Sapek.

Motyw żmii posiadającej nadprzyrodzone moce wydaje się być przyćmiony realizmem opisu Armii Czerwonej i jej zmagań w Afganistanie. Koniec końców nie wiadomo czy halucynacje praporszczyka są zasługą mocy żmii czy przedawkowania heroiny.

Ciekawy wydaje się pomysł przywołania w halucynacjach aleksandryjskiego podboju Afganistanu oraz starć 66 pułku piechoty Royal Navy w latach 60 dziewiętnastego wieku. Rozbudowując te wtręty w mini powieści udałoby się lepiej rozbudować symbol żmii i jej wpływu na niepowodzenia agresorów próbujących podbić Afganistan.

Wydaje mi się, że gdyby Sapkowski popracował nad „Żmiją” i rozwinął pomysł napisałby znowu rewelacyjną powieść. Tak wyszedł jedynie szkic, bez głębi i charakteru. Sam sobie zawiesił wysoko poprzeczkę poprzednimi dziełami. Pomimo tego nie żałuję zakupu książki. Czytało się całkiem przyjemnie.
 
 
opinie: 2 Prześlij komentarz

czytałem, mnie się podobało. Fakt, jak na Sapka to jest to dość dziwna książka. ma jednak ogromny plus - połyka się ją momentalnie.

>>Ponadto objętość powieści nie zachwyca – zaledwie 220 stron.

Ciekawe - dla mnie zupełnie odwrotnie. Małą objętość i zwięzłość formy w naszych czasach uważam za dużą zaletę.

Tematyka ciekawa. Zawsze interesuje mnie jak Polak może pisać o Rosjanach. Jako, że nie byłem ortodoksyjnym fanem Sapka (trylogią średniowieczną się zachwycałem ale sagą o Wiedźminie tylko momentami), nie przeszkadza mi, że zmienia konwencję (z resztą już nie raz to robił, tylko mało kto wie o niektórych jego książkach, np. "Maladie").

Zatem wbrew raczej negatywnemu wydźwiękowi recenzji, chętnie sięgnę.

PS Trylogia średniowieczna to wg Ciebie fantasy? Polemizowałbym.

Related Posts with Thumbnails