Pamiętam jakby to było wczoraj, kiedy zdechł mój pierwszy pies - przeogromny owczarek niemiecki, a rodzice postanowili, że nie ma domu bez psa. Niedługo się zastanawiając zdecydowali się na jamniczkę szorstkowłosą. Miałem wtedy 15 lat, jedyna wizja psa to owczarek, który ważył ponad 60 kg, a tu nagle ma się pojawić takie małe coś? Jak ja się z tym na ulicy pokażę? Przecież tego małego czegoś trzeba będzie bronić. Tydzień chodziłem z kwaśną miną, pokłócony z rodzicielami. Do czasu kiedy zostałem zmuszony do wyprawy na osiedle Paderewskiego w Katowicach po jamnika. Kwaśna mina zniknęła jak ręką odjął, a w suczce zakochałem się natychmiast.
Pamiętam tego szalonego szczeniaka, który walczył z lustrem, gryzł po sutkach jamnika mojej ciotki (który u nas spędzał wakacje, pod jej nieobecność), biegał jak głupi i zasypiał w biegu.
Zawsze była kanapowcem, bo jej na to pozwoliliśmy. I to było miłe. Wspaniale było zawsze wracać do domu, gdzie było się witanym szczekaniem, bieganie, skakaniem, lizaniem, a przede wszystkim prawdziwą i szczerą przyjaźnią psa.
Ostatnio zaczęła niedomagać, a od wczorajszego wieczoru zaczęła odchodzić. Dzisiaj okazało się, że jej serducho nie dało już rady.
Będzie mi jej brakowało.
Bitwy w RPG
5 dni temu
opinie: 3 Prześlij komentarz
29 lipca 2008 11:18
O kurwa :-/
Przykro. A jeszcze przedwczoraj? widziałem ją.
Ja pół roku temu jechałem w ostatnią drogę z Suzi, więc wiem co czujesz :-/
29 lipca 2008 11:34
O cholera, Wes... Przykro mi. Poważnie, strasznie mi przykro.
To fakt, Pegi, choćby witała cię ze świętym oburzeniem i krzykiem na szorstkowłosym pysku, momentalnie wywoływała sympatię... A wierzę, że zdolny do tego jest tylko pies, który sam doświadcza ciepła. Dobry był więc z Ciebie opiekun.
Trzymaj się twardo.
29 lipca 2008 11:56
Bardzo mi przykro, pamiętam dobrze Pegy, mnie też zawsze witała wesoło w czasie wizyt w Tychach. Niech jej ziemia lekką będzie - mam nadzieję, że teraz w psim niebie będzie już tylko jeść serdelki i bawić się beztrosko.
Prześlij komentarz