We Francji narodziła się nowa tradycja sylwestrowa. Otóż ci, którym wybuchowe rakiety wystrzeliwane z butelek, petardy czy kapiszony nie wystarczają, postanowili uatrakcyjnić swoje imprezy podpalanymi samochodami. Tak jak w latach poprzednich, tak i w tym roku chuligani spalili ponad 1100 samochodów na terenie całej Francji, pomimo mobilizacji żandarmerii. Od lat w kraju nad Sekwaną jest gorąco od konfliktów na tle wyznaniowym i rasowym. Władze nie mają najmniejszego pomysłu na rozwiązanie tych problemów, a gówniarze ucząc się na walkach z policją, znaleźli sobie doskonałą rozrywkę. Miejmy nadzieję, że nasze społeczeństwo, doskonale przyjmujące na polski grunt najgorsze wzory z Zachodu, nie pójdzie w ślady francuskich chuliganów.
Co najmniej 1137 samochodów spłonęło w noc sylwestrową na ulicach francuskich miast mimo dużej mobilizacji policji - poinformował minister spraw wewnętrznych Francji Brice Hortefeux. Przed rokiem spłonęło 1147 aut.
Według rządowych danych, 549 osób aresztowano, a 481 zatrzymano na 48 godzin. W zeszłym roku ta pierwsza grupa liczyła 288 osób, a druga - 219.
onet.pl
opinie Prześlij komentarz
Prześlij komentarz