
Sami jesteśmy winni takiemu stanowi rzeczy: i media, i my - odbiorcy. Grupy dziennikarzy, ekspertów, quasi-ekspertów i polityków przegadują godziny w programach publicystycznych analizując wypowiedzi innych polityków, quasi-ekspertów, ekspertów i dziennikarzy. Tworzą opinie na podstawie opinii. My roztrząsamy każde zdanie wypowiedziane przez gadające głowy – czy to mądre i wartościowe czy też kompletnie bzdurne i nie mające sensu. Dyskutujemy i przekazujemy informacje nieistotne. Jak lawina.
A gdyby tak to media zbojkotowały polityków? Wyobraźcie sobie Beatę Kempę wychodzącą z posiedzenia Sejmowej Komisji ds. wyjaśnienia sprawy niewyjaśnianej na pusty sejmowy korytarz. A tu ani pół dziennikarza, ani pół mikrofonu. A Eugeniusza Kłopotka, najczęściej przepytywanego w głównym holu Sejmu, rozglądającego się za kamerami i błyskami fleszy. Albo pierwszego lepszego posła na Sali Plenarnej, który zamiast brać udział w pracach Sejmu z przerażeniem wertując jakiś dziennik w poszukiwaniu politycznych wiadomości natrafia na sport, kulturę, sztukę i kulinaria, znajdując obiekt swego pożądania na ostatniej stronie.
Marzenie ściętej głowy. Choć samo wyobrażenie zakłopotanych min wiecznie obecnych w mediach gadających gąb dała mi sporo dobrej zabawy.
Fotografia z pl.wikipedia.org
opinie Prześlij komentarz
Prześlij komentarz